czasem w dwa tygodnie dzieje się więcej niż przez kilka miesięcy.

13 stycznia podjęłam próbę wejścia na Kilimandżaro drogą Machame.

dotarcie do pierwszego obozu, to prawie jak spacer w palmiarni.

a do szczęścia potrzeba jedynie butelki wody.
i jeszcze jak kruche i zaskakujące potrafi być życie...
(w drodze do Polski zmarła jedna z uczestniczek wyprawy).
Kasiu, będziemy pamiętać!
5 komentarzy:
uo matko!!! powaznie?
niesamowita sprawa, tak to egzotycznie brzmi, no i podobnie wyglada. Niezle osiagniecie.
No i te wszystkie lokalne krafty, sukienki, caly ten folklor... fajnie byloby kiedys zobaczyc :)
Moja Kochana Wędrowniczka:****
o kurcze...wyzwanie powalające- zazdroszczę możliwości takiej i jednocześnie podziwiam za odwagę.
A te krówki sprzed kilku postów - rewelacja (uwielbiam "ciągutki")
dziękuję, dziękuję Kochane.
wow! nie wiedziałam, ze byłas w afryce! i nie pochwaliłas się nawet! :P
Publikowanie komentarza