wróciłam z Kirgistanu, który właśnie hucznie świętuje dwudziestolecie powstania republiki.
o tej porze roku powietrze pachnie tam dojrzałymi śliwkami, z których wszystkie chyba panie domu robią konfitury. serwuje się je potem do herbaty na szklanych spodeczkach, na sposób rosyjski, a może trafniej babciny - z ciasteczkami i cukierkami w błyszczących papierkach (również koniecznie w szkle).
ale celem wyjazdu były przede wszystkim góry.
ich nazwa wzięła się podobno od tego, że karawany przemierzające jedwabny szlak, dostrzegały jedynie ich wierzchołki zanurzone w chmurach.
pik Karakol "płonie" w zachodzącym słońcu:
i w chmurach:
nocleg w jurcie - bezcenne!
nie mogłam oderwać oczu od jej filcowych ścian :).
drzewa zachwyciły mnie równie mocno jak ogrom tych gór :)):
i kolor jeziora Ala-Kul
w Tamdze, nad Issyk Kul odkryłam dwie wielkie mozaikowe ściany.
(zdjęcia dedykuję Sylwii i Małgosi :))
z Biszkeku zapamiętałam ten malutki sklepik z chlebem zaledwie 10 minut od centrum.
bo za jego płotem, na zwykłym miejskim podwórku stał wielbłąd :)
piękny kraj!
5 komentarzy:
kapitalna podróż! świetne zdjęcia!!
Za dedykację dziękuję - te mozaiki robią wrażenie :)
Zdjęcia fantastyczne, do podziwiania i zapatrzenia się na dłużej. Ale miałaś niesamowitą podróż!
Pozdrawiam serdecznie, Małgo
cudowna podróż:))) Ściskam:***
Piękne zdjęcia i bardzo ciekawa wyprawa. Ja jako etnolog z wykształcenia proooszę o jeszcze więcej zdjęć i informacji (jeśli to możliwe), pozdrawiam ciepło :o)
Rety! ale wyprawa! Dawno nie zagladalam, to i nie mialam pojecia, ze sie w takie osobliwe swiaty wybralas :) A ten wielblad rzadzi, i kolor jeziora tez.
Publikowanie komentarza