w grudniu przed Świętami udało mi się pojechać do Łucznicy.
kurs witrażu drugiego stopnia. nie mogłam się doczekać - poprzednim razem zachwyciło mnie to miejsce.
stowarzyszenie Akademia Łucznica ma swoją siedzibę w dworku z XIX w. zbudowanym dla rodziny Potockich, czego ślady można nawet znaleźć w budynku pracowni :)
miejsce jest naprawdę urokliwe. mnie zachwyciła cisza. jeśli chcielibyście kiedyś odpocząć twórczo, polecam.
w przylegającym parku w najmniej oczekiwanych nawet miejscach można natknąć się na niezwykłe prace.
a sam kurs tym razem nie wyczerpał mojego głodu wiedzy o fusingu i szkle :).
malowałam tradycyjną metodą witraże (prawdziwa szkoła cierpliwości!, każdy kolor nakłada i wypala się oddzielnie),
które potem oprawiłam w ołów.
które potem oprawiłam w ołów.
ale na początek potrzebny był projekt czyli karton :)
i efekt końcowy:
ze światłem.
i bez podświetlenia.
kilka zbliżeń:
i jeszcze taki:
podświetlony wygląda tak:
zrobiłam też trochę biżuterii:
świeczniki:
wygięłam dwa talerze:
i strasznie napaliłam się na własny piec, by móc robić to wszystko na miejscu!
pozdrawiam :).
6 komentarzy:
cuda Kochana!!!!:)Jedno piękniejsze od drugiego!!! OCHY i ACHY wielgaśnymi literami:))) Buziaki:*****
witraże przecudne!)biżuterię sama chciałabym mieć,zwłaszcza ten zielony wisior:)świeczniki oryginalne i piękne:)po prostu wszystko mi się podoba!!!pozdrawiam ciepło w ten wreszcie zimowy dzień:)
Cudne witraże,a biżuteria i świeczniki równie piękne i niebanalne. Najbardziej podoba mi się szmaragdowy wisior.Uwielbiam ten kolor, a do tego ma fakturę niczym rosa na młodej trawie. Cudny. Pozdrawiam serdeczni i zapraszam do mnie.Grzegorz. Z przyjemnością dołączam do obserwatorów.
ach ta Łucznica- zachwyca wszystkich:-) wyroby przecudne!!!!
Łucznica ma w sobie magię :) piękne prace
dziękuję serdecznie! uwielbiam to miejsce :).
Publikowanie komentarza