najpierw zapaliłam się do jej wykonania, a w trakcie straciłam całą pasję.
(kończyłam już tylko dlatego, że postanowiłam być konsekwentna i nie zostawiać zaczętych prac:)). wszystko dlatego, że proces był dość żmudny. kilka garści kaboszonów najpierw oszlifowałam, oczyściłam, a potem okleiłam taśmą miedzianą. następnie łączyłam jeden po drugim na formie, którą stanowiła miseczka z tworzywa pokryta taśmą dwustronnie klejącą. (to dobry patent, który polecam, choć w trakcie - pochlapana kwasem i pod wpływem ciepła - straciła większość swoich lepiących właściwości, ale niewątpliwie jest pomocna, np. w celu próbnego ułożenia wzoru).
kaboszony łączyłam luźno, a dopiero na koniec powstałe otwory wypełniłam cyną. po przestudzeniu zdjęłam pracę z formy. efekt mnie zaskoczył.
pozostało dolutowanie dna, wyrównanie cyny od wewnętrznej strony, wyczyszczenie pracy. i miseczka gotowa.
światło fajnie w niej gra cały dzień. i kiedy postawić ją przy oknie, i pod lampą czy w cieniu.
wieczorem wypełniłam ją blaskiem świecy.
polubiłam ją.
a na fali bycia konsekwentną :) zrobiłam wreszcie - od dawna odkładane na później - portfolio.
a na fali bycia konsekwentną :) zrobiłam wreszcie - od dawna odkładane na później - portfolio.
6 komentarzy:
Ale cudna! Podziwiam konsekwencję, efekt do pozazdroszczenia :)
piękna :)
Fantastyczna!!!
ło jeżu jaka piękna!!!! Ściskam Kochana:****
To jest niesamowite ! Zazdroszczę :) i zapraszam do mnie :)
dziękuję!
Publikowanie komentarza